Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 17:10, 08 Sie 2018    Temat postu: as

Julian jednym haustem oproznil kieliszek, odepchnal fotel i wstal.

-Zostawiam was - oznajmil takim tonem, jakby wlasnie spedzili upojne pol godzinki w swoim towarzystwie. - Mam nadzieje, ze pani nadal bedzie sie u nas dobrze czula. - Polozyl reke na ramieniu bratanka.

Hal z trudem powstrzymal sie od nieprzyjaznego gestu.

-Zajrzyj do biura - dodal Julian -jak sie pozegnasz z pania Martin. Chcialbym z toba omowic pare spraw.

-Dzisiaj?

Julian przyszpilil bratanka wzrokiem.

-Dzisiaj.

Po chwili namyslu Hal kiwnal glowa.

Siedzieli w ciszy, dopoki Julian nie wyszedl z baru.

-Nie bardzo rozumiem, jak ty to... - zaczela Meredith, ale zaraz umil

kla. Zasada numer jeden: nigdy nie krytykuj czyjejs rodziny.

-Jak ja to znosze? - rzucil Hal gwaltownie. - Odpowiedz brzmi: z wielkim trudem. Gdy tylko skoncze to, co mam do zalatwienia, znikne stad raz na zawsze.

-No, a jak twoje sprawy?

Cala wojowniczosc z niego wyparowala. Wstal, wbil rece w kieszenie. Spojrzal Meredith prosto w oczy.

-Powiem ci przy kolacji.





ROZDZIAL 64

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group